Co mam do powiedzenia byłym pracodawcom

Niedawno było głośno o fejsbukowym profilu Czarna lista pracodawców z Warszawy i okolic. Chłopcy w przykrótkich spodenkach mogą tam wypłakać się w wirtualny rękaw kolektywu.

 

O co chodzi

Niejaki Łukasz założył fejsbukowy profil, którego celem jest ostrzeżenie przed fałszywymi pracodawcami z Warszawy i okolic. 

 

Rozżaleni pracownicy wysyłają mu skargi na swoich pracodawców. A on pracowicie upublicznia je w sieci.

Podobne strony działają też dla Krakowa i Poznania.

Rozrzut firm jest szeroki: od barów, przez call center aż po banki. 


Możesz dowiedzieć się gdzie płacą z opóźnieniem, który manager lubi podszczypywać kelnerki i jakich bluzgów używa kierownik oddziału. 

 

Łukasz o swojej stronie pisze tak:

Administrator strony nie ponosi odpowiedzialności prawnej za zamieszczone tu wpisy. Każdy kto przesyła prywatną wiadomość jest odpowiedzialny za jej treść i zgodność z prawdą. Każdy autor wiadomości będzie musiał wyrazić zgodę na publikacje wiadomości. Wiadomości będą moderowane tylko i wyłącznie pod względem zawierania wulgaryzmów oraz obrażania osób. Nie będą sprawdzane pod względem merytorycznym. W razie opublikowania na stronie nieprawdziwych informacji proszę o kontakt w celu wyjaśnienia sytuacji.

Co o tym myślę?

 

Doskonale rozumiem rozżalenie pracowników. 

Budowanie kariery zawodowej w Polsce jest niczym pływanie w budyniu. Nie dość, że mało płacą to jeszcze wymagają i opieprzą jak się nie będziesz uśmiechał.

Lekko nie ma, a na poprawę się nie zapowiada.

 

Dlatego ze zrozumieniem wysłucham przy piwie kolegi, który popsioczy na swojego kierownika i na ogólny stan rzeczy. Sam też, w geście solidarności, mogę powiedzieć kilka ciepłych słów na temat dawnych pracodawcach. 

 

Przyjacielowi. Przy piwie.

 

Ale nie w sieci!

 

Jaki cel ma wylewanie żalów na to, że ktoś zalega z wypłatą?

Albo na system pracy? Dziewczyna chciała zostać kelnerką i narzeka na pracę na stojąco. Chłopak nie spełnił wymogów sprzedażowych i dziwi się, że go wywalili. W tym tonie jest większość skarg.

 

Ale zamiast wymyślać podam przykład ze strony (skróciłem, bo długi):

Witam serdecznie, chciałabym zgłosić do Waszej listy firmę [...] stanowisko Konsultant ds. sprzedaży, a przede wszystkim region Pana Łukasza W.[...] Otóż szanowny pan regionalny zastrasza i mobbing-uje swoich pracowników. Zaczynając od samej rozmowy o pracę, stawki dotyczące zarówno podstawy jak i premii są bardzo zawyżone (mi obiecali 5 tys. miesięcznie, w ciągu dwóch miesięcy mojej pracy tam nie zarobiłam nawet połowy tego), ponadto szkolenie opiera się na mobilizującej gadce i jak dobrze oszukiwać klientów. Dalej umowa: pracownice dostają umowę z duuużym opóźnieniem, warunki w zasadzie są nie jasne, nie ma nigdzie paragrafu o dokładnych obowiązkach pracownika (na rozmowie też nie). Panowie zaś [...] są w zasadzie zatrudniani na czarno i nie dostają swojej wypłaty, ponieważ regionalny nie lubi pracować z mężczyznami. W kręgach pracowników mówi się, że to dlatego iż panie nie stawiają warunków, a taki facet może się odwinąć.
Jeśli chodzi o samą pracę, polega ona głównie na staniu na dworze, bez znaczenia jakie są warunki pogodowe i temperatura na dworze, w cienkich legginsach/dresach i kurtce firmowej, w celu łapania nowych klientów [...] Oczywiście oficjalnie jest 8-godzinny system pracy, ALE tylko na umowie. Standardowo konsultanci zostają po 10-13 (!) godzin w pracy, aby wyrobić target, każdego dnia, czasem nawet po 9 dni pod rząd. Rzecz jasna nadgodziny nie są płacone, ani nie można ich odebrać jako dnia wolnego. [...]
Jeszcze pensje! Po pierwsze są nie na czas, a czasem w ogóle nie przychodzą, dopóki się o to nie wykłóci pracownik, co jest równoznaczne ze zwolnieniem. Po drugi zaś, jeśli pracownik ośmieli się wziąć zwolnienie lub cokolwiek, jest mu to obcinane z pensji. [...]
To co się tam wyprawia jest na prawdę nie do pomyślenia i chciałabym, aby inne osoby nie marnowały swojego czasu, energii i nerwów, bo nawet finansowo się nie opłaca. Pozdrawiam

Na koniec ta sympatyczna pani informuje, że zgłosiła firmę do PIPy. 

Takich wpisów jest tam setki, jeśli nie tysiące.

 

OK, nie jestem prawnikiem ale przed podpisaniem każdego dokumentu a tym bardziej umowy - czytam ją. Co to znaczy, że obiecano jej stawkę 5 tys. zł miesięcznie? Tak było na umowie?

Oto kobiecina podpisała dokument, którego nie przeczytała. Nie wiedziała jakie są warunki pracy, pensja - null. A może nawet nic nie podpisała, tylko karnie stawiła się w pracy. Bo rekruter miał taką uczciwą twarz...

Kiedy okazało się, że nie zarobi jednak na nowego smartfona postanowiła poskarżyć się internetom. I Państwowej Inspekcji Pracy. 

Super - tylko czemu w takiej kolejności?

 

Jeśli naprawdę chciała dochodzić swoich praw bo pracodawca nie był fair, powinna (po rozmowie z nim) iść do urzędu.

 

Nie rozumiem jaki jest sens wylewania swoich żalów (często wyssanych z palca) w sieci. 

Jeśli ma to być swego rodzaju zemsta - to kiepska. W regulaminie jest zapis, który mówi że informacje zamieszczone na stronie nie są w żaden sposób potwierdzone. Każdy może napisać tam wszystko. Dać wiarę mogą jedynie frustraci pokroju oskarżycieli, którzy nie przeczytali dokładnie umowy.

 

Szybko policzyłem, że od ukończenia 17 roku życia zarabiałem (w miarę regularnie) u 13 pracodawców. Różnie układały się moje relacje z szefami, ale to co działo się w firmie powinno tam zostać.

Jasne - gdyby ktoś przegiął - spuściłbym z łańcucha PIPowskie ogary.

Ale profesjonalne podejście do zawodu wymaga pewnego stopnia szacunku do siebie i lojalności wobec pracodawcy. Obecnego i byłego. 

 

Dlatego wszystkim moim byłym pracodawcom mówię dziś: Piątka, szefunciu!

 

2 komentarze:

  1. W całości podzielam Twoją opinię. Ludzie są coraz słabsi, uważają, że takim zachowaniem coś zyskają, a tak serio to tylko tracą. W przyszłości nikt ich nie zatrudni, ze strachu, że będzie później po nim taki pracownik jechał z byle powodu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też myślę, że publiczne wylewanie żali jest nie na miejscu. Tym bardziej, że często pracownicy są sami sobie winni lub zmyślają, żeby bardziej dramatycznie wyglądała ich historia. To jest oczywiście słabe i ja bym potem już takiej osoby nie zatrudniła nigdzie. Oni jednak czują się mocni, bo wszystko idzie przecież anonimowo. Ż E N A D A jak dla mnie...

    OdpowiedzUsuń