Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

No i mamy nowe muzeum w Warszawie.


Budowa trwała prawie tak długo jak odczytywanie nazwy. Dlatego już na początku wpisu plus dla twórców za wymyślenie hasła POLIN. Dam głowę, że 9 na 10 przechodniów nie kojarzy czym owo "polin" jest, ale z czasem wyraz będzie nierozerwalnie kojarzony z Muzeum Historii Żydów Polskich.





Do POLIN wybrałem się tuż po otwarciu, w środę 29 października. Wziąłem udział w nietypowym zwiedzaniu - mianowicie w grze muzealnej "Polin: historia od A do Ż". Na zabawę miałem tylko 90 minut, stąd i zwiedzanie było pobieżne.  Na pewno muszę tam jeszcze wrócić.

Pierwsze wrażenia zamieszczam poniżej.

Budynek rzeczywiście ciekawy. Pokryty szklanymi płytkami układającymi się w napis "POLIN". Choć ja rozpoznałem tylko "PO".

Jedno słowo, które opisuje cały gmach to: "minimalizm". I dobrze. Bryła pasuje do otoczenia, nie kłuje w oczy i jest ładnie wkomponowana w muranowskie osiedle. 

Wchodząc poczułem się jak na lotnisku. Dwie bramki, koszyczek na zawartość kieszeni i panowie strażnicy. Na szczęście nikt nie kazał mi ściągać butów i obyło się bez kontroli osobistej.

Nie wiem jaka jest idea tych bramek. Przecież jak przyjdzie wycieczka to nie będą im kazali zdejmować pasków od spodni i kolczyków. Prawda...?

Chociaż bramka zapiszczała (przeklęte złote plomby!) udało mi się wejść do środka.

Cały parter jest miejscem otwartym (jakkolwiek to brzmi) i można tam przyjść bez biletu. Do dyspozycji jest kawiarenka (dobre ceny), restauracja i oczywiście sklepik z pamiątkami. Po zostawieniu ubrań w dużej szatni pobiegłem właśnie do sklepiku.

Dobrze zaopatrzony. Można nabyć nie tylko judaica ale też pamiątki z Warszawy czy Polski. Spory wybór książek. Ceny niemałe (ołówek za 4 zł, kubek za 30 zł) ale to chyba nie powinno dziwić.

Przed sklepikiem znajduje się stoisko na którym można wyrazić swoją opinię o muzeum. Świetnym pomysłem jest wyświetlanie tych opinii na ścianie.

Punktualnie o 20:00 zgłosiłem się na punkt startowy gry. Dwa zdania o niej: Celem gry było zapoznanie graczy z muzeum. W każdej ze stref wykonywałem zadania związane tematycznie z ekspozycją. Nic oryginalnego ale dobry pomysł na zwiedzanie.

Ekspozycja zajmuje ponad 4 tys. metrów kwadratowych (dla porównania MPW to 3 tys. m.) i jest podzielona na 8 stref tematycznych umieszczonych w całości pod ziemią.

Na początku wszedłem do "lasu", który napotkali Żydzi uciekający z Europy Zachodniej. Nieźle zrobione miejsce, śpiew ptaków etc. Mógłbym się czepiać, że można by tu rozrzucić trochę igieł i gałęzi (por. Muzeum AK w Krakowie) ale rozumiem, że koncepcja była inna.

Z głośnika dobiega głos, który wyjaśnia owo "POLIN". Dobre wprowadzenie.

Następnie przeszedłem do galerii średniowiecznej zatytułowanej "Pierwsze spotkania".

Ta strefa spodobała mi się najbardziej, i to nie tylko z racji zamiłowania do wieków średnich. Ekspozycja jest przygotowana znakomicie. I od samego początku widać, że nie jest to Muzeum Historii Polski ale Żydów mieszkających w Polsce. Jest co prawda informacja o chrzcie Mieszka I i Drzwiach Gnieźnieńskich, ale dowiemy się też jakimi trasami podróżowali średniowieczni żydowscy kupcy. Podoba mi się duża ilość pięknie przygotowanych map.

Ekspozycja jest bardzo bogata w treść. Momentami byłem przytłoczony ogromem informacji jakie mnie otaczały. Na szczęście, oprócz dłuższych tekstów znalazłem też wiele cytatów ze źródeł. Napisane wyraźną czcionką na ścianach bardzo dobrze zapadały w pamięć i naprawdę pozwalały "przeczytać" ekspozycję.

Warto zauważyć, że 90% treści znajdujących się w poszczególnych strefach była mi zwyczajnie obca. Historia Żydów nie jest obecna w programie nauczania, na studiach dowiedziałem się kim byli chasydzi ale samodzielnie nigdy nie zgłębiałem tajników judaizmu. Pewnie tak jak większość wizytujących to muzeum. Stąd ta ilość nowych faktów i obcej terminologii.

Zwiedzając ślizgałem się po powierzchni niektórych zagadnień, co pozwoliło mi zobaczyć całość w 90 minut. Gdybym chciał wejść głębiej - wymiękłbym po 3 godzinach. Dlatego ostrzegam - to nie jest muzeum na jeden raz.

Wejście do następnej strefy zwanej Paradisus Iudaeorum (chyba przewrotnie) przenosi nas w świat... Władcy Pierścieni. Pod sufitem wiszą olbrzymie pierścienie z napisami w różnych językach (hebrajski wygląda jak język Mordoru!) a pod ścianą można na ręcznej prasie odcisnąć bramę do Morii. Serio. Byłem ok. 21:00 więc tusz już się kończył, ale może po prostu nie było wtedy pełni księżyca. Ściany pokryte są tutaj cytatami, które potwierdzają ale też obalają tezę, jakoby XVI i XVII wiek był "rajem dla Żydów".

Na środku sali olbrzymia makieta Krakowa. Nie miałem czasu pochylić się nad jej multimedialnością, ale wygląda przednio.

 Wychodząc z żydowskiego raju wchodzimy do "Miasteczka". Mamy tutaj żydowską karczmę, żydowski dom, żydowską synagogę i nie-żydowski kościół.

Ot ciekawostka. Kościół. Barokowy, a jakże. A w środku na ścianach cytaty dowodzące tolerancji i nietolerancji duchownych. Ciekawie zrobione.

Karczma i chata nie przyciągnęły mojej uwagi. Doceniam tylko motyw budowy wszystkiego z bali drewna - rzadko w muzeach zwiedzający może wykorzystywać zmysł węchu.

W miasteczku jak to w miasteczku można kupić czosnek albo odwiedzić synagogę. Pod jej 30-to tonowym dachem stoi chyba najbardziej gadatliwy pracownik muzeum. Uwaga na niego bo może zaopowiadać człowieka na śmierć.

Następna strefa skupia się na okresie rozbiorów. Nie rzuciła mnie na kolana, ale przedstawienie rozbiorów Polski jest LE - GEN - DAR - NE. Na nic mój marny aparat się nie zdał, musisz zobaczyć to na własne oczy.

I znowu, tak jak wcześniej, ekspozycja opowiada o wątkach o których nie miałem pojęcia.

Kolejna strefa przenosi nas na "Żydowską ulicę". Dosłownie.

Można wejść do kina, sklepu czy mieszkania. Na antresoli rozbudowana część poświęcona szkolnictwu. Całość jest zrobiona tak, że aż się chce przeczytać, obejrzeć, dotknąć. Ktoś dobrze przemyślał ten kawałek ekspozycji. Obok średniowiecza to właśnie ten fragment najbardziej utkwił mi w pamięci. Plusik za synagogę na Tłomackiem.

Największe obawy miałem co do części ekspozycji poświęconej II wojnie światowej. Czy nie będzie zbytnio wyeksponowana? Czy nie zrobi się z całości Muzeum Holokaustu?

Po obejrzeniu całości wydaje mi się, że strefa "Zagłada" jest najsłabiej przygotowana. Brak chronologii (najpierw oglądamy powstanie w getcie, potem konferencje w Wansee), zaskakująco mało treści (w porównaniu do poprzednich stref) i nadużywanie terminu "aryjskość". To główne minusy. Podobał mi się ekran w kształcie getta. Nie podobało mi się pokazywanie nie-żydowskiej części Warszawy jako miejsca sielskiego, bezpiecznego i nieprzejmującego się sytuacją za murem. To trochę nie w porządku...

Ekspozycję kończy część opowiadająca o okresie powojennym. Siłą rzeczy dużo tu smutnych historii. Biega zatem zwiedzający pomiędzy informacjami o pogromie kieleckim i rokiem '68...

Ale nie znajdzie wzmianki o udziale Żydów w powojennej UB. Zabrakło konsekwencji i szczerości wobec siebie samego.

Ostatnim elementem jest ściana, na której możemy posłuchać wypowiedzi znanych i nieznanych na różne różniste tematy. Wszystkie pytania dotyczą Żydów, m.in. "Czy w Polsce jest antysemityzm?".

Posłuchałem kilku wypowiedzi i ... zasmuciłem się.

Opinie tych osób (m.in. Seweryn Blumsztajn) są raczej negatywne. Żydokomuna, prześladowania i antysemityzm. Nie miałem czasu, żeby posłuchać wszystkich wypowiedzi, ale byłem po całej ekspozycji - zmęczony - i chciałem dostać jakieś zgrabne podsumowanie. Nawet nie happy end, ale coś z czym wyszedłbym na Warszawę i miał w myślach jej żydowskie oblicze.

Nie dostałem tego.

Szkoda.

Podsumowując.

Każda strefa była projektowana przez inną osobę. To widać, ale efekt jest raczej pozytywny. Byłem zaskakiwany kolejnymi elementami ekspozycji, mój wzrok przyciągały jej ładne i estetycznie przygotowane elementy.

Z czym wyszedłem?

Ze wstydem, że tak mało wiem. Z żalem, że niektóre wątki pomięto. Z postanowieniem powrotu.

I z grą planszową Polin. (zrobioną przez Karola Madaja na wzór ZnajZnak).

Czy warto odwiedzić? Oczywiście! Nie dla multimedialnych zabawek, ale żeby poznać kawał polskiej historii o której milczą podręczniki szkolne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz