Spielberg w tramwaju


Tramwaj to jest to.

Nie stoi w korkach, nie złapie gumy, zamiast trąbić - zadzwoni przyjaźnie.

W tramwaju nawet bezdomni mniej śmierdzą.



Generalnie tramwaje lubię, szanuję i jeżdżę. Ba! Nawet bloga o tramwajach czytam - polecam ciekawym.


Ostatnio pojawiło się jednak coś, co trochę zmieniło mój stosunek do sympatycznej firmy z piorunami w logo.


Mianowicie - filmik kampanii Bądźmy razem bezpieczni.

Hej - znakomita inicjatywa, godna pochwały i nagród wszelakich.

Ale ten spot mnie po prostu rozwala. Może jestem jakiś dziwny, nie wiem, nieczuły. Może.


Na początku polecam obejrzeć 30 sekundowy thriller, tylko wielka prośba - wyłącz dźwięk. W tramwaju przecież głośników nie masz.


I jak? 

Moim zdaniem scenariusz tego filmu był następujący:


Zaczyna się niewinnie, ot jedzie sobie auto. W środku mężczyzna i kobieta. Kobiecina rozłożyła mapę na pół samochodu, bo po co włączać GPS? 

Przegląda na niej sieć tramwajową stolicy.


Widać, że związek tej pary przeżywa kryzys. Zapewne chcą wyremontować mieszkanie a bank nie chciał udzielić kredytu.


Ale przecież, Polak potrafi. Od czego auto kasko? 



Po przebitce z nadciągającym tramwajem widzimy jak żona próbuje zmusić męża by ten wjechał w barierki. Facet odmawia, ale już za chwilę dostrzega nadciągający 13N.

Żona z radością w oczach wskazuje na pędzące po szynach tony żelaza krzycząc: "Teraz! W lewo! Przytrzesz mu bok i po krzyku!"


Mąż, niczym rajski Adam, daje się zwieźć niewiaście i wjeżdża wprost pod koła rozpędzonego kolosa. Bo przecież nie w ulicę, której jak na filmie widać - po prostu w tym miejscu nie ma.

Na chwilę przed nieuniknioną katastrofą widać jeszcze złowieszczy uśmiech (SIC!) motorniczego...


A potem już tylko zgrzyt, płacz i pogięte manekiny. I napisy końcowe z adnotacją: "Podczas realizacji filmu nie ucierpiał żaden tramwaj".


Może kogoś ten filmik zmusi do refleksji i bezpieczniejszej jazdy.

Mam taką nadzieję.


Mnie tylko rozśmieszył.

Ktoś wsadził forsę w produkcję (i co z tego, że to niecała minuta). Niemała była pewnie kasa dla "aktorów", operatorów no i za rozwalone auto. Na pewno można było wydać te pieniądze lepiej. Zatrudnić Jennifer Lawrence, Hally Berry czy Anię Muchę. Dodać efekty specjalne i zrobić spot z prawdziwego zdarzenia.

Może ludzie, którzy tam pracują nie mieli umiejętności czy pomysłu.

Gadanie o braku forsy do mnie nie przemawia - niektóre filmy kręcone komórką dają większego kopa.


A może im się po prostu nie chciało. Szkoda, bo temat ważki.

W końcu, wpaść pod takie bydle nie życzę nikomu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz