Miało być o tanim żarciu w Stolicy. Do tego tematu będę musiał zabrać się na poważnie - dlatego jeszcze nie dziś.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze.
A dziś o temacie, który podsunęła mi kiedyś żona.
Kiedy wyjeżdżamy na wakacje, zawsze staramy się złapać klimat miejsca w którym jesteśmy. Nie jemy zatem w MCdonaldzie ani KFC, unikamy sieciówek, a szukamy za to lokalnych przysmaków.
Na przykład wizyta w Krakowie jest nie ważna bez precla, a w Zakopanem obżeram się oscypkami.
Dlatego zawsze smak precla będzie mi się kojarzył z krakowskim rynkiem. Zawsze.
Tymczasem firma Krakowskie Precle (z Warszawy!) postanowiła uszczęśliwić mnie na siłę.
Na swojej stronie tak piszą o sobie:
Firma od 2009 roku codziennie dostarcza do
Warszawy świeże i oryginalne krakowskie precle oraz sery z Zakopanego.
(...) Dziś mamy 8 stoisk w Złotych Tarasach, Galerii
Mokotów, CH Arkadia, CH Wileńska, CH Słoneczna w Radomiu oraz w dwóch
szpitalach MSWiA i Banacha.
Wkrótce otworzymy kolejne punkty sprzedaży.
I rzeczywiście, od dłuższego czasu można się natknąć na takie stoiska jak po prawej.
Ktoś powie: Bardzo dobrze! Nie muszę jechać do Krakowa specjalnie po precla - precel sam przyjechał do mnie!
Ale czy o to chodzi?
Czy ten precel zjedzony w Złotych Tarasach będzie smakował tak samo jak pod pomnikiem Mickiewicza, z widokiem na kościół mariacki?
Nie wydaje mi się.
Oczywiście, ciężko żyłoby się w świecie, gdzie pizzę można by zjeść jedynie w Mediolanie, kebab w Ankarze a sajgonki na Tajwanie. Niemniej jednak, smuci mnie czasem to pomieszanie smaków i miejsc, te gastronomiczne mozaiki, kogle mogle etc.
- Czyli podoba ci się w Warszawie islamsko-turecki kebab ale polsko-krakowskiego precla już nie zdzierżysz?
- Ano, kebab kupisz w każdym mieście pow. 10 tys. mieszkańców, a precel jest jeden, jedyny! Niepowtarzalny i krakowski! I zawsze będzie kojarzył mi się z sesjami mediewistycznymi, ozhs-em i wędrówkami po Krakowie z moją żoną...
Przestanie być symbolem, kiedy spowszednieje i rozpuści się w tym wielkim kotle jak pizza, hot-dogi i kebab.
Dlatego niech Smok Wawelski pozostanie Smokiem Wawelskim, Syrenka Warszawska Syrenką Warszawską a precel krakowski - sobą. I to najlepiej w Krakowie, gdzie będę mógł przyjechać i zjeść go słuchając hejnału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz