Żyleta na Złotej
Z przystanku autobusowego pod Mariottem z którego przez ponad rok jeździłem do pracy miałem wspaniały widok na budowę wieżowca przy ul.Złotej 44.
Strasznie się nim jarałem. Jak się nie jarać takim cudeńkiem w centrum Warszawy ?!
A w środku, jak głosi ciocia wiki, do dyspozycji mieszkańców będzie basen, sauna, fitness klub z salą do yogi (wtf??) i (werble....).... odźwierny! Brzmi kusząco, isn't it?
W dodatku wizualizacje były świetnie, oczami wyobraźni widziałem już tą świecącą kupę szkła górującą nad tarasami i centralnym. Spójrz, drogi turysto - oto na co nas stać! I nie jest to nasze ostanie słowo! No serce rośnie.
Miesiące mijały, szkielet był już gotowy. Swoją drogą, gościu, który siedział w dźwigu stojącym przy tym wieżowcu miał niezły widok. Co tu dużo mówić, przywiązałem się do tego kolosa a kiedy na szczycie stanęła wiecha (która oczywiście wyglądała dla mnie jak choinka - był grudzień) cieszyłem się jak dziecko z ipoda.
Ten sen trwałby tak pewnie bez końca gdyby nie... elewacja. Im więcej szkła było na Kolosie, tym mniej przypominał on budynek z wizualizacji.Po kilku miesiącach przecierałem oczy ze zdumienia - to ma być budynek zainspirowany historią Warszawy i światłem, potencjałem jaki miasto ma w sobie ???
OK, na wizualizacji niebo ma ładniejszy kolor, słoneczko świeci i nie ma drzew (a ciekawe właściwie czemu?). Ale to nie zmienia faktu, że to co stanęło przy Złotej wygląda raczej jakby ktoś posmarował gigantyczne pudełko zapałek kropelką i wysypał na nie paczkę żyletek! Miało być strzeliste, jest przysadziste; miało być pełne światła i szkła a wygląda jak hmm... jak komputer ze Star Treka. Brakuje tylko mrugających światełek!
192 metry żyletek. Może wybrzydzam i marudzę, ale po tym co widziałem na wizualizacjach, czuję się jakby ktoś mi powiedział, że Święty Mikołaj nie istnieje.
Cóż, może jak po zmroku zapalą w środku światła efekt będzie lepszy.
Póki co - Daniel Liebeskind ma u mnie przerąbane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz