- A zobacz, co jest na Polsacie...
- A był u was Mikołaj?
- No, jeszcze tego sernika cioci Krysi i koniec...
- To co, po maluchu! Pod te święta...
Takie i inne teksty rozchodziły się echem po polskich metropoliach, miastach, osadach, wsiach i siołach przez ostatnie kilka dni.
Człowiek czeka na te święta, od listopada gania za prezentami, okna myje, dywany trzepie itd. itd. A wszystko, żeby potem przez trzy dni napchać się śledziami, kiełbachą i sernikiem.
No, może nie tylko po to.
Przed samymi świętami najbardziej lubię dwie sprawy. Kupowanie prezentów i przygotowywanie jedzonka.
W ubiegłym roku szpanowałem na fejsie patriotycznym orłem. W tym roku, przygotowałem coś bardziej komercyjnego.
No dobra, między Bogiem a prawdą to ciasto (sernik) przygotowała żona. Ja byłem odpowiedzialny za dekorację. Sam sernik robi się 15 minut a ambrozja smakuje przy nim jak przypalona kasza gryczana. Starczy że powiem, że w sprawę zamieszane są ciasteczka i biała czekolada.
Osobie, która jako pierwsza odgadnie jaką scenę przedstawia "to dzieło sztuki" - prześlę przepis na sernik.
:)
Rzecz jasna, osoby które osiągnęły Nirwanę próbując tego cuda są niestety wyłączone z zawodów...
Podarki
Z prezentami nie jest łatwo. Dostajesz bracie np. depilator do swetrów i nie wiesz co z tym fantem zrobić.
Chyba najprostszym sposobem nie zrobienia komuś beznadziejnego podarunku, jest... spytanie.
Niekoniecznie wprost: "Mamo, to wolisz garnek czy krem na zmarszczki?".
Można np. poprosić żeby delikwent napisał list do Mikołaja. A co, sprawdza się u dzieci przecież.
No, może być nawet mail do Mikołaja. 20 minut pisania, kilka zdań - a zaoszczędzi masę miejsca w szufladach!
Przed ołtarzykiem
Lekturą obowiązkową w każdym polskim domu w czasie świąt jest Tele Tydzień.
Można sarkać, że w święta ludzie siedzą za stołami albo leżą przed telewizorami.
A mi się to podoba.
Oczywiście, nie 24 h/dobę. Ale wspólne obejrzenie jakiegoś dobrego filmu jest czasem lepsze niż obgadywanie kolejnej ciotki albo wrzucanie na FB głupawych fotek z podpisem "Świątecznie". Że nie wspomnę o kabaretach. Coraz słabszych wprawdzie, ale przy świętach zawsze puszczą jakieś lepsze grupy. I jest świątecznie.
W drogę
Po ostatnich świętach przyszła do mnie pewna refleksja.
Oto najadłeś się do syta, auto wypucowane a dzieci w nowych swetrach - pora odwiedzić wujka i ciotkę.
Pół biedy, kiedy widujesz się z nimi raz na jakiś czas.
Ale przeważnie jeździsz do nich dwa razy do roku.
Przyjeżdżasz, kto kawę kto herbatę, a jakie ciasta piekłaś, a jak babcia.... i tu się kończą tematy do rozmowy.
Dobra, ja tego problemu nie mam, ale potrafię sobie wyobrazić czyjś dyskomfort na myśl o spędzeniu popołudnia z - spójrzmy prawdzie w oczy - obcymi ludźmi przy jednym stole.
Bo przecież nie wiedziałeś, że ciocia już 3 razy zmieniła pracę, wujek wyjechał do Iraku, babcia przeszła na buddyzm a siostrzenica zaczęła trenować synchroniczne skoki do wody. No obcy ludzie po prostu.
A po świętach spotykasz się ze znajomymi i wreszcie możesz pogadać!
I co na to poradzić?
Można przestać zawracać sobie głowę rodziną, postawić kreskę na dziadku i zapomnieć o istnieniu wuja.
Albo.
Częściej niż raz w roku spakować tyłek w troki i odwiedzić starą narzekającą ciotuchnę, wypić winko z gastrycznie-ułomną babcią i poukładać klocki z rozpieszczonymi siostrzeńcami.
Częściej niż raz w roku spakować tyłek w troki i odwiedzić starą narzekającą ciotuchnę, wypić winko z gastrycznie-ułomną babcią i poukładać klocki z rozpieszczonymi siostrzeńcami.
Po co?
Bo w tych Świętach chodzi nie tylko o zdalnie sterowane auto i bigos, ale właśnie o rodzinę.
Jaka by ona nie była.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz